Skreślony z listy… dzieci

Czy kiedykolwiek budząc się rano wzdychasz i mówisz do siebie: „Och, żeby tak dzisiaj wreszcie ktoś mnie przekreślił!”? Byłaby to ostatnia myśl, jaka mogłaby Ci przyjść do głowy. Więc ubierasz pantofle, kierujesz się do łazienki i po wielu innych rutynowych czynnościach znikasz za drzwiami, by stawić czoła kolejnemu dniowi. A w nim? Jak się zachowasz, gdy ktoś stanie Ci na odcisk? Jak zareagujesz na krytykę ze strony przełożonego? Co powiesz pod nosem, gdy ucieknie Ci autobus, albo, gdy w sklepie okaże się, że masz za mało gotówki?
W końcu stajesz ponownie przed drzwiami swojego mieszkania, po to by doznać ukojenia a za nimi czekają na Ciebie różne niespodzianki, których sprawcami są twoje dzieci…
Zmęczony wchodzisz do mieszkania.
Co tu tak głośno!? Czyje to buty!? Czemu nie odrabiacie zadań w swoim pokoju!? Kto zostawił mleko na wierzchu!?… – tu pada jeszcze wiele innych pytań zniecierpliwionego rodzica. Niechcący zapomniałeś, że szkoła to też ciężka praca. Najchętniej wszystkich porozstawiałbyś po kątach, wziął do ręki filiżankę kawy lub herbaty, wyprostował nogi siedząc w fotelu i włączył telewizor.
To nie scena z brazylijskiego serialu, lecz codzienność wielu naszych domów. I tak dzień mija za dniem, a scenariusz się powtarza. Dzieci rosną, problemy się nawarstwiają. Po kilku latach odkrywasz, że nie masz więzi ze swoimi wyrośniętymi pociechami. Stop! Zatrzymaj tę klatkę, przewiń ten film do początku, by wyreżyserować go inaczej…
Co musisz zmienić, jakie sceny wyciąć?

Zniecierpliwienie
Cierpliwość jest elementem owocu Ducha Świętego (Galacjan 5/ 22). Jedni drugich mamy znosić w miłości, której przejawem jest m.in. cierpliwość (Efezjan 4/1-2). Jeśli więc mienię się chrześcijaninem, powinienem tego owocu szukać w swoim stosunku do dzieci i do współmałżonka. Zniecierpliwienie jednego domownika odbija się na pozostałych. Gdy mama albo tata zapytany o coś przez dziecko, bez zastanowienia daje do zrozumienia, że wybrało niewłaściwą chwilę na rozmowę, sprawia tym samym, że czuje się ono odrzucone i przekreślone. Zdarzyło się tak kiedyś w moim domu. Jedna z córek wyraźnie chciała porozmawiać z mamą. Zaczęła od pytania: Mamusiu, czy masz dobry humor? – usłyszała – Fatalny, a co? – na tym skończyła się rozmowa. Parę dni później okazało się, że nasza córka miała poważny problem i potrzebowała porady. Za późno było na naprawienie naszego błędu. Może nam nawet bardzo zależeć na naszych dzieciach, ale przez brak cierpliwości płoszymy je, niczym łabędzie na spokojnej wodzie. Speszone szybko odpływają. Często płoszone łabędzie przestają podpływać nawet na widok karmy. Podobnie jest z dziećmi. Gdy poczują się odrzucone, nie da się ich niczym przekupić.
Czy w twoje zachowanie wkrada się niekiedy zniecierpliwienie? Niewiele potrzeba, żeby go unikać, ale pierwszym krokiem do wycięcia złych kadrów jest szczera samoocena.

Schematy
Niektórzy rodzice, o spokojniejszym usposobieniu, mogą popełniać inny błąd. Szufladkowanie, to bardzo niebezpieczna gra! Gdy z góry przewiduję, co dziecko powie, jak zareaguje w danej sytuacji, albo z założenia nie spodziewam się po nim niczego dobrego, mogę rozniecić trudny do ugaszenia ogień w emocjach dziecka. Ono przecież nie jest robotem. Jego skomplikowana osobowość może być źródłem zarówno dobrych, jak i złych zachowań. Nie tylko złych! Pewien ojciec wrócił z pracy i zastał w domu nieciekawą sytuację. Przyzwyczajony do częstych wybryków starszego syna z góry założył, że to właśnie on nabroił. Wymierzył karę i… wielkie było jego zdumienie, gdy żona, niestety już po fakcie, wskazała prawdziwego winowajcę. Tym razem był to młodszy syn. Łatwo można sobie wyobrazić dalszy ciąg tej historii. Ojciec, choć z wielkimi oporami, przeprosił niewinnego syna, pogodzili się, ale ten po chwili dodał – Tato, to nie było pierwszy raz!
Częste szufladkowanie dziecka przez rodzica, budzi w nim poczucie przekreślenia. W przyszłości doprowadzi to do braku więzi z rodzicem. Tego chcemy uniknąć, prawda? Więc jakie cięcie trzeba zrobić tym razem? Zawsze spodziewaj się czegoś dobrego po dziecku i nie nastawiaj się negatywnie. Musisz być wyczulony szczególnie w okresach, gdy sam przechodzisz przez jakieś trudności.

Brak zainteresowania
Często narzekamy na wysokie opłaty w urzędach, na podatki, na rozgrywki polityczne, ciągle zmieniające się przepisy (…). Jeśli do tego nie układa nam się w miejscu pracy, niemal odchodzimy od zmysłów. A gdyby tak do naszych zmartwień dodać problemy dziecka? Nie wiem czy łatwo byłoby nam znieść to wszystko. Nie wolno nam bagatelizować bądź umniejszać problemów dzieci. One bardzo często zostają same ze swoimi problemami. Piszę o tym, bo zbyt często odkrywam swoje zniecierpliwienie w stosunku do dziecka, gdy ono próbuje szukać u mnie wsparcia. Domyślam się, jak rani brak zainteresowania ze strony rodzica. Do kogo ma pójść? Gdzie ma szukać pomocy? Czyż nie jest dla rodzica zachętą prosty fakt, że jeśli córa, czy syn przyjdą do niego z problemem i razem spróbują go rozwiązać, to łączące ich więzi wydatnie się wzmocnią? Dziecko, które na co dzień spotyka się z zainteresowaniem rodzica, uczy się tego samego. Będzie kiedyś dobrym rodzicem. Często piszemy o zagrożeniach czyhających na dzieci w otaczającym świecie. Chciałbym jednak, aby nasze zainteresowanie dziećmi nie ograniczało się jedynie do kwestii sprawdzania, z kim się zadają, dokąd chodzą, co mają pod łóżkiem! Rodzic tylko tak rozumiejący zainteresowanie się dzieckiem, podobnie jak w przypadku wcześniej opisanych zachowań, przyczynia się do osłabiania więzów rodzinnych. Przekreśla swoje dziecko, jeśli z góry zakłada, że może wejść w złe towarzystwo. Prawdziwe zainteresowanie ma dotyczyć wszystkich aspektów życia dziecka a jego celem powinno być po prostu odkrywanie różnych potrzeb dziecka i ich zaspokajanie (nie należy mylić potrzeby z zachcianką!). Kiedy rodzic, który stara się poznawać (z wyczuciem) rzeczywistość dziecka, będzie zdolny do okazania dziecku swojego zainteresowania? Kto komu ma okazywać więcej zrozumienia i zainteresowania – rodzic dziecku, czy na odwrót? Pamiętaj Drogi Rodzicu, Ty już byłeś dzieckiem, ale ono nie było jeszcze dorosłym, więc jemu trudniej wczuć się w twoją rzeczywistość. Kłamiesz, twierdząc, że już zapomniałeś, jak to było w dzieciństwie.
Do zmiany scenariusza naszego filmu na lepszy i tym razem potrzebna jest szczerość z naszej strony.

Zaślepienie, a raczej egocentryzm
Czy obserwujesz swoje dziecko? Czy patrzysz mu w oczy, gdy z nim rozmawiasz? Czy widzisz jego uśmiech albo łzy? Czy to są dziwne pytania? Pęd codziennego życia sprawia, że ono nas wyprzedza… Patrząc na obracające się koło roweru nie jesteś w stanie policzyć szprych. By to zrobić, musisz je przyhamować, a najlepiej zatrzymać. Codzienność składa się z dziesiątek „wydarzonek”, które przechodzą mimo, nawet nie zauważone. W niektóre z tych wydarzonek wplątane są nasze dzieci. Może wiązać się z nimi zadawana im krzywda, ból, osamotnienie itp. Mogą to być także dobre rzeczy. Pytam: czy próbujemy wyłapać z dnia te epizody, które są ważne dla naszych dzieci? Po to by po prostu z nimi być. Tak wiele w dzisiejszym świecie anonimowości, seryjności. Czy „cyberrzeczywistość” naprawdę musi opanować nasze domy? Dla dziecka bardzo ważna jest świadomość, że rodzic patrzy. Uważam, że jest ona tym samym, czym dla wierzącej osoby zapewnienie z Psalmu 139: "Panie, zbadałeś mnie i znasz. Ty wiesz, kiedy siedzę, i kiedy wstaję… Wiesz dobrze o wszystkich ścieżkach moich… Ogarniasz mnie z tyłu i z przodu, i kładziesz na mnie rękę swoją (jestem bezpieczny i w pełni zaakceptowany!)… Oczy twoje widziały czyny moje… I zobacz, czy nie kroczę drogą zagłady…" Twoje dziecko potrzebuje twojego ojcowskiego/matczynego spojrzenia, które jest wyrazem troski. Gdy egoistycznie patrzę na to, co moje, może się zdarzyć, że kiedyś nie zobaczę końca swojego nosa, uderzając w ścianę oddzielającą mnie i moje dzieci.
Czas na poprawkę w scenariuszu. Spróbuj skopiować „patrzącą” postawę Boga opisaną w Psalmie 139. Nie musisz się obawiać copyrightów.

Przekreślanie
Dobry rodzic czy nauczyciel nie przekreśla dziecka. Spodziewa się u niego postępu i świadomie obdarza zaufaniem, przez powierzanie mu różnych zadań. Zapominamy, że dzieci z dnia na dzień są inne, bo dojrzewają, a nie tylko rosną! Chociaż nawet popełniają te same błędy nieposłuszeństwa, to jednak rozwijają się i mogą być uczone dobrych rzeczy. Jest tak pod warunkiem, że rodzic (nauczyciel) jest dojrzały.
Dywagacje na temat przekreślenia i odrzucenia można by snuć bez końca. Tymczasem należałoby zakończyć ten artykuł, prawda? Posłużę się ilustracją z Ewangelii wg Św. Jana (Jan 21/1-17). Pewnego dnia, a było to po zmartwychwstaniu Pana Jezusa, Piotr i kilku innych uczniów zmierzali do brzegu po nieudanym połowie. Wrócili do rybactwa? Poszli za Piotrem, który najwyraźniej szukał zajęcia. Nie mógł bowiem znaleźć sobie miejsca. Najwyraźniej coś go gnębiło. Za namową przechodnia wołającego z brzegu ponownie zarzucili sieci. Po cudownym połowie nie mieli już wątpliwości, że to Pan. Zawstydzony Piotr przepasał się i rzucił do wody. Po chwili siedzieli przy ognisku i śniadaniu przygotowanym przez Zmartwychwstałego Mistrza. Wspaniale się o nich zatroszczył, chociaż nie robili tego, do czego ich powołał. Istota całej sceny rozgrywa się między Piotrem a Panem Jezusem. Tego poranka Piotr musiał odpowiedzieć na trzy historyczne pytania. Miłujesz (agapos) mnie bardziej niż pozostali? Miłujesz (agapos) mnie? Czy kochasz (fileis) mnie? Te pytania miały wielką wagę, bo stanowiły o przełomie w sercu Piotra. Za każdym razem Piotr mógł odpowiedzieć tylko kocham (fileo), przy czym nie mówił o ofiarnej miłości agape, o jaką najpierw pytał Pan. Trzykrotne pytanie z pewnością przypomniało Piotrowi o tragicznym zaparciu się swojego Pana. Po każdej odpowiedzi Piotr usłyszał tylko przypomnienie o zadaniu, do jakiego został powołany. Żadnej krytyki! Miłujący Nauczyciel uczy nas w tej historii dwóch lekcji. Pierwsza – nie przekreśla osoby, która na to zasłużyła. Druga – nadal gotów jest na niej polegać i spodziewa się dobrej zmiany.
 Jeśli tylko weźmiemy te lekcje do serca, wpłyną one z pewnością na poprawę scenariusza filmu „kręconego” w naszych rodzinach.

Gdyby miejsce akcji tego artykułu zamienić na szkołę, dziecko zastąpić uczniem a rodzica nauczycielem, to równie dobrze można by go zatytułować „Skreślony z listy… uczniów”. Pełno jest analogii w błędach popełnianych przez rodziców i nauczycieli. Podobnież wiele jest sposobów na to, by film „kręcony” w szkole miał dużą oglądalność, jak i ten „kręcony” w domu. Więc jak, rodzice i nauczyciele, zmieniamy scenariusz? Dajmy sobie drugą szansę i z Bożą pomocą zacznijmy od nowa.

Zbyszek Kłapa