Cudowny enzym – sukcesu
Zapewne pamiętamy z lekcji biologii, że enzymy to substancje przyspieszające procesy biochemiczne w organizmie, albo umożliwiające zaistnienie pewnych procesów. Najprostszy przykład? Enzymy trawienne. To one umożliwiają przebieg trawienia, który jest bardzo trudnym zadaniem dla przewodu pokarmowego.
Dzieci codziennie muszą strawić jakąś porcję trudów. Potrzebują pomocy. Co może stać się dla nich cudownym enzymem, dzięki któremu będą miały zarówno wolę podjęcia się trudnych zadań, jak i siłę do ich wykonania? O jakie zadania może chodzić? Spróbujmy razem odpowiedzieć na te pytania.
Co może być trudnym zadaniem dla dziecka?
Ciekawe, czy nasuwa się nam ta sama, dość dziwna odpowiedź: WSZYSTKO. W zależności od sytuacji, od stanu psycho-emocjonalnego i fizycznego (np. choroba) nawet najbanalniejsze zadanie może okazać się dla dziecka niewykonalnym. Tym zadaniem może być np. opróżnienie kubła z odpadami. Przy założeniu, że dziecko nie musi pokonać w tym celu 10 pięter, wysypanie śmieci niekiedy je przerasta. Podobnie bywa z innymi prostymi czynności, kiedy to niechęć do ich wykonania wcale nie bierze się z lenistwa.
Czego brakuje dzieciom w realizowaniu zadań szkolnych, czy domowych? Czasu? Siły? Wygody (np. własnego kąta)? Zdolności? Pieniędzy (na korepetycje)? Zgadzam się, to wszystko są ważne sprawy. Ale zauważmy, że każdego z tych czynników łatwo może zabraknąć. Co wtedy? Dziecku brakuje jakiegoś bodźca, potrzebuje wówczas naszej pomocy. Tu w sukurs może przyjść „cudowny enzym”. Pod tym określeniem kryje się jedno słowo, ale mające wielkie znaczenie – ZACHĘTA. Zobaczymy za chwilę, jak wiele na nią się składa.
Chciałbym zwrócić uwagę na emocje. Żyjemy w świecie, w którym uczucia odgrywają wielką rolę. Potwierdzają to nasze wypowiedzi w pracy, w tramwaju, na przyjęciu a nawet w kościele: nie czuję tego; nie czuję się na siłach; kocham lody; nienawidzę szkoły; miło nam tu sobie posiedzieć; czuję, że mogę zaangażować się do tej służby…
Źle się dzieje, gdy w kwestii realizowania zadania człowiek bazuje na uczuciach. Emocje (chwilowy! stan uczuć) nie służą dobrej motywacji, nie pobudzają trwale woli do działania, nie pomagają w obiektywnej ocenie swojej wartości, czy swoich możliwości. Za to zdrowa, mądra zachęta eliminuje zgubny czynnik emocjonalny, tak u dorosłych, jak i u dzieci. Wiele rzeczy robimy, chociaż nam się nie chce. Czy zawsze z ochotą wyskakujemy rano z łóżka, by zebrać się do pracy? Jakże wiele rzeczy robimy z musu albo po prostu ze strachu przed konsekwencjami. Tak być nie musi! Tu z pomocą idzie zachęta. Ona pomaga w realizowaniu zadania, będąc czynnikiem silniejszym niż „mus”, strach czy inne uczucia.
Czy jesteśmy świadomi tego, że codzienność niesie ze sobą mnóstwo powodów do zniechęcenia? Nam wszystkim, tzn. dorosłym i dzieciom. Jaka szkoda, że wielu rodziców miewa nieciekawą przypadłość. Wydaje im się, że dzieci mają stale wakacje a do zrobienia tylko to, co mama lub tata każe. A obowiązki szkolne? Ta przypadłość nie omija niestety nauczycieli, gdy uważają, że ich przedmiot jest królową nauk, toteż często przesadzają z obszernością zadań domowych. Aż serce boli, a ból jest tym większy, że wielu takich nauczycieli wykonuje ze swojej strony program minimum, oczekując dodatkowego wysiłku od uczniów. Skutek? ZNIECHĘCENIE, choć zadanie wcale nie musi być trudne. W ten właśnie sposób szkoła staje się NIESTRAWNA – bez enzymu ani rusz!
Gro problemów dziecka, polegających na nie radzeniu sobie z obowiązkami, czy nie osiąganiu sukcesów, bierze się z braku zachęty ze strony rodzica/nauczyciela.
W Biblii znajduję pewien tekst pokazujący, czym jest ów cudowny enzym, czyli zachęta. Chodzi mi o myśli zawarte w liście apostoła Pawła do Filipin 3/12-18. Dodam, że nie jest to jedyny fragment zawierający aspekt zachęty, choć samo słowo zachęta nie pojawia się często.
Apostołowi bardzo zależało na tym, by ludzie, którzy uwierzyli dzięki jego służbie, prowadzili życie godne chrześcijanina. Stało przed nimi ważne zadanie – posłuszeństwo Bogu w codziennych sprawach. Sam był świadom, że jego współbracia nie radzą sobie z tym zadaniem, dlatego pisząc do nich miał na względzie czynnik zachęcenia. Spróbujmy przyjrzeć się, jak on to robi? W tym celu musimy sięgnąć po Pismo Święte i przeanalizować kolejne wersety.
Czego wymaga postawa zachęcania?
w. 12
– wyraźnego określenia zadania. W tym wypadku: żyjcie w bojaźni. Bardzo ważne jest precyzowanie zadania, jakie dajemy dzieciom. Jeśli tego nie robimy ich wyobraźnia, połączona z brakiem motywacji wyolbrzymia lub rozmydla skalę zadania. To prowadzi do zniechęcenia.
– pochwały. Jak widać ap. Paweł miał za co pochwalić adresatów listu, ale chciał, by czynili jeszcze większe postępy. Język autora jest serdeczny. Powinniśmy zawsze wyłapywać jakieś pozytywy u dzieci. Uważam, że w każdym dziecku można doszukać się czegoś godnego pochwały. Słowa wyrażające nasze dobre nastawienie bardzo pomagają dzieciom w przyjmowaniu poleceń.
w. 13
– uświadomienia zdolności (siły) do wykonania zadania. Jeśli naprawdę chcesz, to masz siły!
w. 14-15
– wskazania celowości danego zadania. Paweł sugeruje: Nie jest obojętne jak żyjecie, skoro dla innych jesteście światłami. Czyli, w kontekście zachęty: Ważne jest (dlaczego?) żebyś wykonał to zadanie dobrze. Dziecko musi usłyszeć dlaczego to zadanie jest ważne.
– podania niezbędnych instrukcji. Narzekanie, szemranie i powątpiewanie są wrogami nr 1 prowadzącymi do zniechęcenia lub potęgującymi je! Odzywają się emocje!!! Jednym z celów zachęcania jest pomoc w usuwaniu negatywnych myśli i uczuć u dziecka.
w. 15-16
– wskazania korzyści i owoców, oraz w miarę możliwości szerszego aspektu wykonania zadania. Nauczyciel/rodzic powinien całym sobą komunikować dziecku: Twoje osiągnięcie jest także moim osiągnięciem, twoja radość jest moją radością. Nasze dzieci czują się zbyt często osamotnione, bo zazwyczaj nie widzą, żeby nam na czymś zależało.
Przytoczone czynniki stanowią umotywowanie do wykonania zadania, jakże ważne do uruchomienia woli, by ta wzięła górę nad emocjami.
w. 17-18
– poświęcenia ze strony rodzica czy nauczyciela. Mamy tu piękny obraz pokazujący gotowość apostoła do poświęcenia się. Rodzicom i nauczycielom naprawdę powinno zależeć, by dzieci miały zapewnione wszystko, co potrzebne do jak najlepszego wykonania zadania. Nie chciałbym w tym momencie zniechęcać żadnego z czytelników, ale niezbędne jest jeszcze nasze
– zaangażowanie i wyrażenie dobrej woli, w oprawie pozytywnych uczuć. Przy tworzeniu takiej aury może pomóc poczucie humoru lub posłużenie się jakąś obietnicą, co widzieliśmy już w wierszu 13.
Warto wysilić się i naśladując apostoła Pawła próbować świadomej zachęty.
Ktoś powie: przesada, zabawa w detale, strata czasu… Czy na pewno? Ileż to czasu marnujemy codziennie na błahostki nieprzynoszące nikomu korzyści. Tu ploteczka, tam rozmowy „o pogodzie”, albo telewizja czy komputer…
Zdrowa i przemyślana zachęta ma ogromne znaczenie, choćby dlatego, że uczy nasze dzieci myślenia, kontekstowego wartościowania i analizowania. Może nawet doprowadzić do… SUKCESU. Wielkie słowo? Nie. Sukcesem zawsze jest wykonanie powierzonego zadania. Źródłosłów mówi o pomyślnym zrealizowaniu zadania, o postępie. Sukcesem w życiu każdego człowieka jest pomyślne (czyli po myśli, wg zamiaru) wykonanie zadania. Nie ważna jest wielkość czy niezwykłość danego zadania, lecz liczy się fakt wykonania go. Poprzez mądre zachęcanie dzieci uczymy je systematyczności przy wykonywaniu nawet prostych zadań. Pomagamy im zrozumieć sens maksymy, że nie od razu Kraków (czy też inne miasto) zbudowano. Gdy staną w obliczu trudniejszego zadania nie będą już bezradne, jak poprzednio. Nie poddadzą się od razu. Będą także śmielsze w próbach „ugryzienia” tego zadania. Będą konkretniejsze w szukaniu pomocy.
Uważam za stosowne poruszyć problem używek. Dzieci, które w domu (a później także w szkole) są pozbawione właściwej zachęty najczęściej stają się ofiarami używek. Nie tylko alkoholu. Coraz popularniejsze są amfetamina i inne „dopalacze”. Dlaczego tak się dzieje? Naszym dzieciom brakuje zdrowej oceny swoich możliwości i często nie mają pewności siebie. Nie zostały nauczone systematyczności opartej na małych krokach – sukcesach. To nieprawda, że tylko ciekawość pcha je w sidła różnych używek. W Polsce, co czwarty 15-latek sięgnął już po popularne środki dopingujące. Nasz kraj zajmuje w tym względzie drugie (po Czechach) miejsce w Europie!
Zajrzyjmy na chwilkę do przeciętnego polskiego domu. Oto typowe przykłady zniechęcenia u dzieci i różne reakcje rodzica. Może rozpoznasz swoje błędy w którymś z nich? Jeśli tak, to koniecznie zmień swoje podejście do dziecka w potrzebie!
1. Dziecko, marudząc nad książkami: Ale leje…, ohydna pogoda…
Rodzic źle: Nie narzekaj, skoncentruj się na nauce!
Rodzic dobrze: Przynajmniej ulice będą czystsze, dobrze, że czasem pada. Czy z czymś sobie nie radzisz?
2. Dziecko: Ta głupia baba z historii znowu nawymyślała…
Rodzic źle: Jak śmiesz tak mówić. To ty do niczego się nie nadajesz. Zżera cię lenistwo.
Rodzic dobrze: Wiem, że nie lubisz historii. Powinieneś być wdzięczny waszej pani, że była gotowa wziąć na siebie taki ciężar. Doceń to, ktoś musi uczyć historii… A może podać Ci encyklopedię?
Na koniec warto uzmysłowić sobie, jak bardzo brakuje zachęcania w naszych relacjach małżeńskich i nauczycielskich. Niedostatecznie realizujemy polecenie z listu do Hebrajczyków 10/ 24, o wzajemnym pobudzaniu się do dobrych uczynków. Niedobór „enzymu sukcesu” w relacjach dorosłych jest przyczyną zgorzknienia, rozgoryczenia, co także odbija się negatywnie na młodszym pokoleniu. Tak samo jest w relacji przełożony – podwładny. Mądra i szczera zachęta czyni życie łatwiejszym i lepszym, ale niedobór „enzymu sukcesu” to życie utrudnia.
A może właśnie teraz potrzebujesz bardzo osobistej zachęty. Czyż mogą być lepsze słowa dla chrześcijanina niż te, z Izajasza:
"Nie bój się, bom Ja z tobą, nie lękaj się, bom Ja Bogiem twoim. Wzmocnię cię, a dam ci pomoc, podeprę cię prawicą sprawiedliwości swojej."
Zbyszek Kłapa