Dwie strony medalu

Kiedy myślimy o losie dzieci zaniedbanych lub porzuconych przez rodziców, rodzi się myśl: „Och, gdyby tylko urodziły się w chrześcijańskiej rodzinie…”

Tak, na pewno byłoby im lepiej, ale narodziny w takiej rodzinie nie załatwiają wszystkiego.

Spróbujmy najpierw zdefiniować pojęcie chrześcijańskiej rodziny. Chrześcijańska rodzina to rodzina wierzących małżonków, oddanych Bogu, którzy swoim związkiem odzwierciedlają relację Chrystus-Kościół i wychowują dzieci w karności dla Pana. Taka definicja wypływa ze znanych tekstów biblijnych (Ef 5:21-33, 6:4). Czy dziecku w rodzinie chrześcijańskiej jest łatwiej żyć? Czy bezwzględnie ma się lepiej? Wydaje się, że powinien być to…

P R Z Y W I L E J

Po pierwsze, dziecko we rodzinie chrześcijańskiej ma możliwość poznawania Słowa Bożego. Bogobojni rodzice od początku dbają o to, by Biblia była dla dziecka codzienną lekturą. Na rynku literatury chrześcijańskiej są dostępne różne pomoce. Nikt więc nie powinien się wymawiać, że nie wie, jak o to zadbać. Szczególnym przywilejem jest to, że dziecko wierzących rodziców może słyszeć zbawienne prawdy Ewangelii już jako przedszkolak. Jak to wygląda w twoim domu?

Po drugie, dziecko uczy się nie tylko słuchania Boga, ale także modlitwy. Czy jest tak w twoim domu? Czy obraz modlących się rodziców jest dla niego naturalną rzeczą? Czy modlicie się z dziećmi?

Trzecia ważna rzecz, to społeczność z innymi wierzącymi. Jeżeli rodzice zabiegają o przebywanie w kręgach wierzących i o rozwijanie z nimi więzi, to dziecko poznaje relacje nacechowane miłością i wzajemną troską. Cnoty obce temu światu. Mądrzy rodzice starają się o rozwijanie kontaktów i przyjaźni swoich dzieci z rówieśnikami z innych, chrześcijańskich domów. Czy kultywujesz relacje z wierzącymi? Czy świadomie wybierasz przyjaźnie i pomagasz w tym także swoim dzieciom?

Czwarte, to kwestia świadectwa. Rodzic, który swobodnie dzieli się Ewangelią i swoim poznawaniem Boga z innymi, przyczynia się do tego, że dziecko będzie śmielsze w mówieniu rówieśnikom o Bogu.

Gdy te cztery elementy praktycznego chrześcijaństwa są realne w wykonaniu rodziców, stają się również dla dziecka czymś naturalnym. Przebywanie w takim domu jest dla dziecka przywilejem.

Ten przywilej spotkał moją żonę. Wychowała się w rodzinie chrześcijańskiej. Jej rodzice dbali o te cztery elementy życia duchowego. Bardzo jej to pomogło, gdy była mała i z chwilą wkraczania w samodzielne, dorosłe życie.

Wielkim przywilejem dla dziecka jest postawa rodziców podobna do tej, jaką miał Jozue, który w szczerej bojaźni Boga powiedział: Ja i mój dom służyć chcemy Panu. Te słowa nabierają szczególnej mocy, gdy czyta się je w kontekście:

Dałem wam ziemię, około której nie trudziliście się i miasta, których wyście nie budowali, a w nich

zamieszkaliście. Winnice i drzewa oliwne, których nie sadziliście dają wam pożywienie. Bójcie się więc Pana i służcie Mu w szczerości i prawdzie! Usuńcie bóstwa, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki i w Egipcie, a służcie Panu! Gdyby jednak wam się nie podobało służyć Pan rozstrzygnijcie dziś, komu służyć chcecie: czy bóstwom, którym służyli wasi przodkowie…, czy bóstwom Amorytów, którzy mieszkali w tej ziemi, lecz ja i mój dom służyć chcemy Panu (Jozue 24:13-15).

Bóg chce dać dzieciom, przez ich wierzących rodziców, „winnice i drzewa oliwne, których nie sadziły”. Lecz jest pewien…

P R O B L E M

Dzieci codziennie konfrontują nasze słowa z naszymi czynami. Z łatwością wyłapują niestałość, brak konsekwencji w przestrzeganiu zasad postępowania, niesłowność, nieszczerość. Czy twoje słowa i czyny idą w parze? Czy dajesz dobry przykład? Nie zawsze nam, rodzicom, chce się dać z siebie wszystko. Nie możesz od dzieci czegoś wymagać, albo oczekiwać dobrych owoców wychowywania, jeżeli nie dajesz dobrego przykładu. Miał do tego prawo apostoł Paweł wobec swoich duchowych dzieci:

Wy jesteście świadkami i Bóg,jak świątobliwei sprawiedliwe,i nienagannebyło postępowanie nasze między wami, wierzącymi.Wszak wiecie, że każdego z was,niczym ojciec dzieci swoje,napominaliśmy i zachęcali, i zaklinali,abyście prowadzili życie godne Boga,który was powołuje do swego Królestwai chwały (1 Ts 2:10-12). W układzie rodzic-dziecko zasada jest ta sama.Niestety szatan obrał sobie za cel nr 1 chrześcijańskie rodziny i ze wzmożoną siłą wykorzystuje nasz brak integralności czy zły przykład, by odciągnąć dzieci od Boga albo zachwiać ich wiarą. Może się okazać, że nasze chrześcijaństwo jest dla nich nieatrakcyjne. Kiedy? Gdy przed dziećmi krytykujemy współbraci, liderów albo, gdy nie widzą w nas pasji dla Boga. Niszcząca jest także nasza niechęć lub obojętność wobec spraw życia Kościoła. Szczególnie groźna i smutna jest postawa rodzica, który nadmiernie angażuje się w sprawy kościelne po to, by uciec od rodzinnych obowiązków.

Bóg mówi o kwestii dobrego przykładu i zdecydowanego świadectwa w różnych miejscach Biblii. Warto je odwiedzić i przez chwilę zastanowić nad ich treścią:

Kto się boi Pana, ma mocną ostoję,i jeszcze jego dzieci mają w niej ucieczkę, Prz 14:26.

Sprawiedliwy, który jest chwiejny przed bezbożnym, jest jak zmącone źródło albo skażony zdrój, Prz 25:26.

Kto zaś zgorszy jednego z tych małych, którzy wierzą we mnie, lepiej będzie dla niego, aby mu zawieszono u szyi kamień młyński i utopiono go w głębi morza, Mt 18:6.

Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie, Mt 5:16.

Sprawiedliwy postępuje nienagannie, szczęśliwe są po nim jego dzieci, Prz 20:7.

Bóg stawia poprzeczkę wysoko, bo ranga zadania stojącego przed rodzicami jest wielka. Chodzi przecież o trwanie i rozwój Kościoła, w tym, o dobro naszych dzieci!

Co kiedyś powiedzą nasze dzieci o rodzinnym domu? Czy powiedzą, że miały przywilej wychowywania się w chrześcijańskiej rodzinie? Byłoby to piękne, prawda? Od czego zależy zatem powodzenie?

Od tego, czy naprawdę miłujemy Boga ponad wszystko.

Czytając niedawno księgę Rut zwróciłem uwagę na postawy dwóch jej bohaterów: Elimelecha i Boaza. Obaj wierzący, jednak ich postępowanie zasadniczo się różniło. Elimelech, wbrew temu, co znaczy jego imię, mój Bóg jest Królem, nie uczynił Boga swoim Królem. Był wierzący ale, nie postępował pobożnie. Jego wiarę można określić żartobliwym mianem, NA PÓŁ GWIZDKA. Był posłuszny Bogu, gdy mu to pasowało. Zamiast jednak położyć nadzieję w Bogu, podejmował pragmatyczne decyzje. W dniach głodu opuścił Betlejem i zabrał rodzinę do miejsca przeklętego przez Boga, czego skutki były opłakane.

Boaz był prawdziwie wierzącym i pobożnym człowiek, który czerpał siłę z Boga. Wybrał Go na całe życie i poszedł za Nim NA CAŁOŚĆ. Bóg był jego Panem i Królem. Boaz nie chodził na skróty. Pozostał w Betlejem mimo głodu. Wierzył, że Bóg rozwiąże ten problem. Chciałoby się zapytać Obeda, czy uważał się za uprzywilejowanego, mając takiego ojca. Domyślam się jego odpowiedzi. Boaz dał wspaniały obraz dla następnych pokoleń.

Jeżeli rodzice naprawdę wychowują dziecko „po Bożemu” i stwarzają mu bezpieczny dom, to można mówić o przywileju dziecka. Niestety nikt z nas nie jest doskonałym rodzicem, dlatego pojawiają się problemy. Przyjrzawszy się tym dwom postaciom spróbuj ocenić się, po to, by może zmienić coś w swojej postawie względem dzieci, które Bóg ci dał.

Życzę sobie i każdemu, wierzącemu rodzicowi, żeby kiedyś nasze dzieci, gdy będą wspominać dom rodzinny, powiedziały bez wahania: mieliśmy wielki przywilej…

Zbigniew Kłapa